10 ZAJĘĆ
BARDZIEJ PRODUKTYWNYCH
NIŻ STUDIOWANIE TEOLOGII
1. Rąbanie mgły.
2. Liczenie ziaren piasku na plaży.
3. Wylewanie oceanu łyżeczką.
4. Obserwowanie jak schnie farba.
5. Strzyżenie trawnika nożyczkami.
6. Drylowanie porzeczek.
7. Uczenie świń używania sztućców.
8. Przelewanie z pustego w próżne.
9. Szukanie igły w stogu siana.
10. Zawracanie kijem Wisły.
2. Liczenie ziaren piasku na plaży.
3. Wylewanie oceanu łyżeczką.
4. Obserwowanie jak schnie farba.
5. Strzyżenie trawnika nożyczkami.
6. Drylowanie porzeczek.
7. Uczenie świń używania sztućców.
8. Przelewanie z pustego w próżne.
9. Szukanie igły w stogu siana.
10. Zawracanie kijem Wisły.
ARE YOU READY TO...
Według mnie teologia jest antytezą nauki. Rzucałem teologom wyzwanie, żeby
podali mi jakiś przykład tego, że w ciągu ostatnich 500 lat teologia wniosła jakikolwiek
wkład do wiedzy. Odpowiedź, jakiej zazwyczaj udzielają, jest w formie pytania
do mnie: A co pan rozumie przez wiedzę?, co oznacza, że faktycznie żadnej
odpowiedzi nie mają.(…) Można zapytać o każdą inną dziedzinę nauki i na ogół da
się znaleźć jakiś wkład wniesiony do wiedzy, ale teologia zawsze była chodzeniem
w kółko wewnątrz innych kółek aż do znudzenia… Jest prawie nieprzyzwoitością,
że w ogóle traktuje się ją z jakimkolwiek szacunkiem. To prawda, że istnieją działy
teologii, które mogą być użyteczne, ale są one aspektami innych dyscyplin
naukowych, na przykład historia religii jest fascynująca, ale ją można studiować
na wydziałach historycznych; tak samo gdy chodzi o filozoficzne zagadnienia
teologii czy archeologię. Jednakże jej funkcjonowanie jako jedynej w swoim
rodzaju dyscypliny naukowej usiłującej zrozumieć i przydać wagi świętym pismom,
jak gdyby miały one jakieś znaczenie poza tym, że są historycznymi dokumentami
z epoki żelaza lub czasów wcześniejszych, jest groteskowe i niedorzeczne.
(...)
Doznawałem olśnienia w czasie publicznych debat z teologami, poważnymi teologami, gdy
zdawałem sobie sprawę z tego, jak trudne jest dla ludzi inteligentnych, bo oni
są ludźmi inteligentnymi, usiłowanie wydobycia jakiegoś sensu z tego, co sensu
nie ma. Zdumiewające są te ścieżki logiki i wnioskowania, po których się
poruszają kręcąc się w kółko… Było dla mnie objawieniem obserwowanie, jak zręczni
w oszukiwaniu siebie i innych potrafią być ludzie, gdy są inteligentni. Myślę
tu o tych przyzwoitych, uczciwych, którzy naprawdę się starają. Kłopot jednak polega
na tym, że oni mają gotową odpowiedź zanim w ogóle zadadzą jakieś pytanie, co
właśnie stanowi antytezę nauki. Mówią, OK., te święte pisma mają boskie
pochodzenie, no to teraz spróbujmy zrozumieć w jaki sposób wszystko tam opisane
się dzieje i jaki ma sens. Przyjmują takie założenie, ale oczywiście jest to
założenie, które powinno być doświadczalnie sprawdzone, a wszystkie możliwe doświadczenia
wykażą, że jest ono fałszywe. Zatem problemem, który ja tu mam jest przyjmowanie
niedorzecznego wniosku, a potem próby znalezienia racjonalnej drogi do tego
wniosku.
Lawrence Krauss
STUDY 'SCIENCE'
OR
TEACH PIGS?
teologia to święte banialuki
odziane w szaty nauki.
STUDY 'SCIENCE'
OR
TEACH PIGS?
Studiowanie
teologii tak, jak wygląda ono w kościołach chrześcijańskich jest
studiowaniem niczego; nie spoczywa na niczym; nie opiera się na żadnych
zasadach; nie jest poprzedzane przez żaden autorytet; nie ma żadnych
danych; niczego nie potrafi wykazać; i nie dopuszcza żadnych wniosków.
Thomas Paine
***
Innymi słowy, ***
teologia to święte banialuki
odziane w szaty nauki.
PODAJ DALEJ!
Te zajęcia są oczywiście bardziej produktywne niż nauka teologii, ale gdzie im do dochodowości tejże świętej "nauki".
OdpowiedzUsuń