CHRZEŚCIJAŃSKA HUMORYSTYKA
Ktoś przysłał mi link do strony z chrześcijańską humorystyką, na którą najwyraźniej jest wielkie zapotrzebowanie w miejscu takim, jak - kto by pomyślał - Stany Zjednoczone. Ma ona nawet swoje stowarzyszenie - Stowarzyszenie Humorystyki Chrześcijańskiej, które dla chrześcijańskich humorystów świadczy usługę mentorską, gwarantującą, że będą oni zawsze korzystać z materiałów honorujących Boga. Stowarzyszenie monitoruje też prywatne życie artystów, by pomóc im utrzymać się na chrześcijańskim szlaku szczęśliwości. Jakżeż rozważnie i wszechstronnie pomyślane!
Chrześcijański humor zdaje się być swego rodzaju bezkofeinowym humorem dla osób, które nie chcą autentyku, bo ten powoduje, że czują się nerwowi i roztrzęsieni. Zatem typowy chrześcijański humorysta opowiada tylko te dowcipy, które opowiedziałby Jezusowi. Jakby Jezus był jakimś delikatnym kwiatuszkiem spod klosza, potrzebującym ciągłej ochrony, a nie jednym z najbardziej światowych osobników, jacy chodzili po tej planecie, zarówno po jej obszarach stałych, jak i płynnych.
Z pewnością nie istnieje dowcip, którego nie dałoby się opowiedzieć Jezusowi. Czyż nie taki jest sens Jezusa? Ma On być ponoć uniwersalny, ma ponoć być w każdym z nas, więc tak czy owak zna wszystkie możliwe dowcipy. Udawanie, że jest inaczej wygląda na dość protekcjonalne traktowanie Go, prawda?
Chrześcijański humor zdaje się być swego rodzaju bezkofeinowym humorem dla osób, które nie chcą autentyku, bo ten powoduje, że czują się nerwowi i roztrzęsieni. Zatem typowy chrześcijański humorysta opowiada tylko te dowcipy, które opowiedziałby Jezusowi. Jakby Jezus był jakimś delikatnym kwiatuszkiem spod klosza, potrzebującym ciągłej ochrony, a nie jednym z najbardziej światowych osobników, jacy chodzili po tej planecie, zarówno po jej obszarach stałych, jak i płynnych.
Z pewnością nie istnieje dowcip, którego nie dałoby się opowiedzieć Jezusowi. Czyż nie taki jest sens Jezusa? Ma On być ponoć uniwersalny, ma ponoć być w każdym z nas, więc tak czy owak zna wszystkie możliwe dowcipy. Udawanie, że jest inaczej wygląda na dość protekcjonalne traktowanie Go, prawda?
Oprócz tego, gdyby Mu się opowiedziało chory dowcip, to prawdopodobnie mógłby go wam uzdrowić. A wtedy bylibyście świadkami i potwierdzilibyście Jego wspaniałość, zdrowo jednocześnie rechocząc. Cóż może być bardziej chwalebnego dla chrześcijańskiego humorysty... no może z wyjątkiem seksu z zakonnicą.
Poza tym, gdybym osobiście chciał rozśmieszyć Jezusa, to dałbym Mu pisankę na Wielkanoc. Powiedziałbym - ,,Proszę stary, to jest to, do czego wszystko się sprowadza. Smacznego, zasługujesz na nią." Nie żebym od razu oczekiwał Jego śmiechu, bo szczerze mówiąc, gdy chodzi o Jezusa, każda niefrasobliwa chwila byłaby zmarnowana, jako że On zdaje się nie mieć za grosz poczucia humoru.
Wydawałoby się, że ktoś z Jego charyzmą i witalnością będzie miał zdrowe poczucie humoru, co potwierdzą na swoich kartach ewangelie. Ale nie, nigdy nie słyszymy o uśmiechającym się czy zaśmiewającym się Jezusie. A przecież miał mnóstwo okazji - nie był pustelnikiem. Wiemy, że prowadził życie towarzyskie, pił wino, jak mówią, ale ani razu nie usłyszycie jak się śmieje czy opowiada kawał. Nawet tak niewinny, jak np.: ,,Nie sądzę, by moja żona była gruba, zwłaszcza że nie mam żony, bo żyję w celibacie i jestem prawiczkiem, tak jak moja poczciwa mama dziewicą.", co tak naprawdę wcale nie jest dowcipem, a stwierdzeniem historycznego faktu, jak wszyscy wiemy.
Odgrywam tu rolę adwokata diabła, ale nie dlatego, że Szatan potrzebuje mnie do toczenia swoich batalii - od tego ma zinstytucjonalizowaną religię - ale wygląda mi na to, że chrześcijańska idea upodabnianiu się do Jezusa, przy braku u Niego czegoś zbliżonego do poczucia humoru, zmienia całą ideę chrześcijańskiej humorystyki w obrazoburczą.
Żaden ze mnie badacz Biblii, jak prawdopodobnie zauważyliście, ale jest dla mnie oczywiste, że aby być chrześcijańskim humorystą, nie wolno mieć nic wspólnego z Jezusem, co oznacza, tak przynajmniej mogłoby się wydawać, że aktywnie akceptuje się Szatana. Rzecz w tym, że naprawdę nie ma znaczenia, jak czyściutki jest wasz materiał, jeśli sami jesteście brudni, bo swawolicie sobie ze starym dobrym Szatanem.
Moja rada zatem dla chrześcijańskich satyryków brzmi: dajcie sobie na luz z tym śmiechem, zanim będzie za późno. Wracajcie z ponurą miną do wychwalania Jezusa w nadziei, że niczego nie zauważył. Wiem też, że nie mieliście ochoty tego wszystkiego słuchać, ale zobaczycie, że podziękujecie mi za to, gdy On ponownie tu wpadnie.
Wydawałoby się, że ktoś z Jego charyzmą i witalnością będzie miał zdrowe poczucie humoru, co potwierdzą na swoich kartach ewangelie. Ale nie, nigdy nie słyszymy o uśmiechającym się czy zaśmiewającym się Jezusie. A przecież miał mnóstwo okazji - nie był pustelnikiem. Wiemy, że prowadził życie towarzyskie, pił wino, jak mówią, ale ani razu nie usłyszycie jak się śmieje czy opowiada kawał. Nawet tak niewinny, jak np.: ,,Nie sądzę, by moja żona była gruba, zwłaszcza że nie mam żony, bo żyję w celibacie i jestem prawiczkiem, tak jak moja poczciwa mama dziewicą.", co tak naprawdę wcale nie jest dowcipem, a stwierdzeniem historycznego faktu, jak wszyscy wiemy.
Odgrywam tu rolę adwokata diabła, ale nie dlatego, że Szatan potrzebuje mnie do toczenia swoich batalii - od tego ma zinstytucjonalizowaną religię - ale wygląda mi na to, że chrześcijańska idea upodabnianiu się do Jezusa, przy braku u Niego czegoś zbliżonego do poczucia humoru, zmienia całą ideę chrześcijańskiej humorystyki w obrazoburczą.
Żaden ze mnie badacz Biblii, jak prawdopodobnie zauważyliście, ale jest dla mnie oczywiste, że aby być chrześcijańskim humorystą, nie wolno mieć nic wspólnego z Jezusem, co oznacza, tak przynajmniej mogłoby się wydawać, że aktywnie akceptuje się Szatana. Rzecz w tym, że naprawdę nie ma znaczenia, jak czyściutki jest wasz materiał, jeśli sami jesteście brudni, bo swawolicie sobie ze starym dobrym Szatanem.
Moja rada zatem dla chrześcijańskich satyryków brzmi: dajcie sobie na luz z tym śmiechem, zanim będzie za późno. Wracajcie z ponurą miną do wychwalania Jezusa w nadziei, że niczego nie zauważył. Wiem też, że nie mieliście ochoty tego wszystkiego słuchać, ale zobaczycie, że podziękujecie mi za to, gdy On ponownie tu wpadnie.
Pat Condell
***
BIBLIA TYSIĄCLECIA
Nowy Testament
Ew. wg. św. Marka, rozdz. 16, ww.15-16
I rzekł im [Jezus]:
idąc na cały świat,
głoście ewangelię
wszystkiemu stworzeniu.
Kto uwierzy
i ochrzczony zostanie,
będzie zbawiony,
ale kto nie uwierzy,
będzie potępiony
[w piekle].
Nie znacie Mnie jeszcze?
idąc na cały świat,
głoście ewangelię
wszystkiemu stworzeniu.
Kto uwierzy
i ochrzczony zostanie,
będzie zbawiony,
ale kto nie uwierzy,
będzie potępiony
[w piekle].
He, he, he...
se tylko żartowałem!
Pogadajcie z tym PANem
|||||
|||
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz