wtorek, 15 marca 2016

ABSURDALIA RELIGIJNE - CZ. 2332

Religijni nierzadko sugerują, że ateistom brak ,,duchowej głębi", bo może ją dać tylko wiara w (WTF?!) Boga. Czyżby? Wystarczy przeczytać zamieszczone tu myśli dwóch wielkich ludzi (jeśli upieramy się przy naklejaniu etykiet - ateistów), by się przekonać, że ich życie duchowe było bardzo, a nawet bardziej bogate... Oni (i im podobni) robili, robią i będą robić dla ludzkości więcej niż wszyscy wielebni oszuści i święci razem wzięci! Żal tylko, że np. na światowych spędach tumaniona zabobonem od kołyski  Kkato-młodzież, zamiast drzeć się w amoku na widok szefa Kkorporacji (największego hipokryty świata), nie poduma przez chwilę nad rzeczywistą istotą rzeczy. Może kiedyś...? 
 
 
Trzy żarliwe uczucia, proste, acz niezwykle silne kierowały moim życiem: pragnienie miłości, poszukiwanie wiedzy i nieznośny smutek z powodu cierpienia ludzkości. Te uczucia, jak silny wiatr, popychały mnie to tu, to tam, chimerycznym kursem, po oceanie udręki, aż po horyzont rozpaczy.

Przede wszystkim poszukiwałem miłości, bo przynosi uniesienie - uniesienie tak wielkie, że często byłbym poświęcił całą resztę życia w zamian za kilka godzin tej radości. Ponadto poszukiwałem jej dlatego, że uwalnia od samotności - tej okropnej samotności, w której drżąca świadomość spogląda sponad krawędzi świata w zimną, bezdenną czeluść. I wreszcie poszukiwałem jej dlatego, że w związku opartym na miłości widziałem, w mistycznej miniaturce, zapowiedź wizji nieba, którą święci i poeci sobie wyobrażali. Oto czego poszukiwałem i oto co, choć może się to wydawać zbyt piękne w ludzkim życiu, w końcu znalazłem.

Z jednakową namiętnością poszukiwałem wiedzy. Pragnąłem poznać serca ludzi. Pragnąłem się dowiedzieć dlaczego gwiazdy świecą. I pragnąłem pojąć tę pitagorejską moc, dzięki której liczby panują nad ciągłymi zmianami. Odrobinę tego, choć niezbyt wiele, osiągnąłem. Miłość i wiedza, w miarę jak były osiągalne, prowadziły wprost ku niebu.

Jednak smutek zawsze sprowadzał mnie na ziemię. Echa okrzyków bólu rozbrzmiewają w mym sercu. Głodne dzieci, ofiary torturowane przez oprawców, starzy bezradni ludzie - znienawidzony obowiązek ich synów - i cały ogrom samotności, ubóstwa i bólu zamieniają w kpinę to, czym życie ludzkie być powinno. Pragnę umniejszyć zło, ale nie mogę i też cierpię.

Takie było moje życie. Uważałem je za warte przeżycia i z ochotą przeżyłbym je jeszcze raz, gdyby mi taką możliwość dano.
Bertrand Russell
***
 
Zawsze z namiętnym przejęciem i głębokim przekonaniem mówi się o prawdziwości wiary religijnej i znaczeniu zabobonnych obrzędów, że powinniśmy chcieć, by inni je podzielali - a jedynym niezawodnym sposobem na to, by wszyscy wyznawali pewną wiarę jest likwidacja niewierzących. Cena krwi i łez, jaką ludzkość ogólnie rzecz biorąc musi płacić za dobre samopoczucie i duchową odnowę przynoszone przez religię nielicznym jest zbyt wysoka, by uzasadnić powierzanie naszej moralnej księgowości przekonaniom religijnym.
sir Peter B. Medawar

                                                                                         

1 komentarz:

  1. Ależ piękne to co napisał Bernard Russell.
    Wiem, że to banalna reakcja, ale z głębi serca.
    Dziękuję za ten post blogerze.
    TUŻ

    OdpowiedzUsuń