środa, 16 grudnia 2015

ABSURDALIA RELIGIJNE - CZ. 2242

CHCEMY PRAWDY

Potencjalny kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych Donald Trump zdołał ostatnio wprowadzić wszystkich zadufanych w sobie w stan gorączki apoplektycznej - której jak zwykle towarzyszy smaganie na lewo i na prawo batem oślizłej postępowej moralności - gdy zasugerował, że imigrację muzułmanów do USA powinno się wstrzymać do czasu aż administracja Obamy zabierze się do roboty i wdroży odpowiednie procedury selekcji. Nie użył dokładnie takich określeń, ale dokładnie o to mu chodziło, a ponieważ mówił prawdę, to wywołał głośne protesty ze strony tych, którzy nie są przyzwyczajeni do prawdy i nie chcą jej słyszeć.

Polityczny i medialny establishment, dający sobie prawo mówienia nam co powinniśmy myśleć, jednogłośnie go potępił. Tu w Wielkiej Brytanii jakiś idiota nawet opublikował petycję o zakazanie p. Trumpowi wjazdu do kraju i zebrał setki tysięcy podpisów, bo w Wielkiej Brytanii jesteśmy tak bardzo tolerancyjni, że wręcz nie możemy przestrzegać wolności słowa. Dzięki Bogu, że nie mamy tu pierwszej poprawki do konstytucji, bo nasze uczucia byłyby w strzępach.

Donald Trump stanowi reakcję: wypełnia próżnię, która przede wszystkim nie powinna istnieć i nie byłoby jej, gdyby Ameryka miała prezydenta wartego swojego urzędu; prezydenta, który traktowałby serio swoją rolę lidera wolnego świata. Zamiast niego mają kogoś, kto w kwestii terroryzmu islamskiego idzie tak mocno w zaparte, że nawet nie potrafi go nazwać po imieniu, nie mówiąc o stawieniu mu czoła; prezydenta, który pokazał swoją prawdziwą twarz przepraszając świat muzułmański, podczas gdy to świat muzułmański powinien był przeprosić wszystkich nas pozostałych; kłaniającego się królowi Arabii Saudyjskiej; podlizującego się Bractwu Muzułmańskiemu; pękającego wobec irańskich mułłów - można by pomyśleć, że to oni go wybrali.

W czasie sprawowania urzędu przez Obamę Ameryka zrzekła się przywództwa wolnego świata. Jego opory przed rozprawieniem się z islamskim terroryzmem pozwoliły Putinowi wkroczyć na środek sceny w sposób, na jaki żaden prezydent USA by nie pozwolił, no może z wyjątkiem Cartera. Putin zatem może zostać bohaterem Zachodu, jeśli zrobi co trzeba i zniszczy Państwo Islamskie. Innymi słowy, gdy wykona całą robotę za Obamę.

Donald Trump pokazuje tylko, że król wyraźnie jest nagi, a ludzie zgadzają się z nim, ponieważ widzą, że mówi prawdę i są mu wdzięczni za jej wyrażanie, bo nikt inny tego nie robi. I nikogo w najmniejszym stopniu nie dziwi, że politycy i ludzie mediów są zbyt mocno zajęci potępianiem p. Trumpa, by nauczyć się tego, czego muszą się nauczyć na przykładzie jego popularności, czyli tego, że ludzie chcą uczciwości. Są jej głodni i przyjmą ją od każdego, kto ją zaoferuje. Trump przybył z wielkim kubłem uczciwości, która, przyznajmy, nie wszystkim idzie w smak, ale dla ludzi jej głodnych jest lepsza niż jej brak, do którego przywykliśmy.

Wszyscy wiedzą, że jest ogromny problem z bezpieczeństwem w obliczu islamskiej imigracji, jednak nikt nie chce tego przyznać. Wszyscy kupują wielkie kłamstwo, a nie jest to jakieś tam zwyczajne polityczne kłamstwo, jak kłamstwo o gospodarce czy budżecie na szkolnictwo. Jest to poważnie niebezpieczne kłamstwo, które zagraża życiu ludzi. Widząc to, każdy czuje się coraz mniej bezpieczny.

Zgodnie z niedawnymi wynikami badań przeprowadzonych przez Instytut Gallupa, Amerykanie nie mają już poczucia, że rząd może ich skutecznie bronić. Dwie trzecie mówi, że kolejne zamachy na ziemi amerykańskiej są prawdopodobne. I rzeczywiście są! Wszyscy wiedzą, że zabójcy z San Bernardino wymknęli się z sieci, jak gdyby jej w ogóle nie było. Byli oni chodzącymi sygnałami ostrzegawczymi, ale nikt nie pisnął ani słowa, z obawy przed byciem posądzonym o rasizm. Ktoś musi przerwać ten zaklęty krąg zaprzeczania oczywistym faktom, zanim, stąpając niczym jakiś lunatyk, wpakujemy się w kolejną tragedię.

No i tu pojawił się będący dziś na szczytach popularności Donald Trump, a szczerze mówiąc wszystko, co ma ludziom do zaoferowania to wola mówienia prawdy. Mówienia tego, co wszyscy w kraju pierwszej poprawki uważali za zabronione, a ponieważ zarówno politycy, jak i ludzie mediów stracili wszelką wiarygodność w tej materii, więc im bardziej oczerniają go za to, tym większą popularność zdaje się zdobywać. I jeśli będą wciąż uparcie uciekać przed załapaniem o co chodzi, może on stać się naprawdę bardzo popularny. A chodzi po prostu o to, że ludzie w końcu mają dość.

Mamy dość poprawności politycznej, mówienia nam, co mamy mówić i myśleć. Mamy dość wywoływania w nas poczucia, że jest z nami coś nie w porządku, bo chcemy zachować nasz sposób życia. Mamy dość mówienia nam, że wszystkie kultury są sobie równe i że islam jest religią pokoju, skoro na własne oczy widzimy, że żadne z tych stwierdzeń nawet w przybliżeniu nie jest prawdą. Mamy dość zastraszania nas, pouczania i cenzurowania, tak jak i obrażania naszej inteligencji przez postępową hipokryzję i kłamstwa. Nasza tolerancja i łatwowierność zostały pchnięte do granic wytrzymałości i skończył się czas źle ulokowanej wrażliwości. Domagamy się uczciwości, chcemy prawdy i przyjmiemy ją od każdego, kto ją zaoferuje.
Pat Condell

                                                                                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz