Czy zatem wygląda prawdopodobnie, że odpowiedzi na zagadkę stworzenia dostarczyliby ludzie zbyt ciemni, by zrozumieć mechanizm opadów deszczu? Czy Bóg w całej swej nieskończonej mądrości rzeczywiście obawiał się, że ludziom sześć tysięcy lat temu uda się zbudować wieżę do nieba?
Joseph Heller
Całą rzecz przecież qrde opisał
w swoim odpustowym bestsellerze
(nigdzie przy tym nie zaznaczył,
że używa jakiejś ,,metafory").
|||||
|||
|
Stary Testament
Ks. Rodzaju, rozdz. 11, ww. 1-8
Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa.A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali. I mówili jeden do drugiego: «Chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu». A gdy już mieli cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: «Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi».A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie, i rzekł: «Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!»
W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta.
***
Nasuwa się pytanie. Czy dziś ktoś o zdrowych zmysłach może traktować takiego Pana (Panów? - On Sam mówi o Sobie w liczbie mnogiej!) z szacunkiem? Przecież to zwykły stary złośliwy i zawistny zgred, który nie może zdzierżyć myśli o tym, że ktoś mógłby wznieść się na poziom Jego możliwości, a może i wyżej, więc miotają Nim niezwykle przyziemne i podłe uczucia, właściwe tylko bardzo wrednym jednostkom. Jaki ojciec czułby się niekomfortowo dlatego tylko, że jego własne dzieci mogą osiągnąć tyle, co on albo nawet więcej?
A tak na marginesie - po jaką ciężką cholerę złaził z tego nieba? Czy stamtąd On, Stwórca Wszechświata, nie mógł pooglądać sobie jakiejś głupiej wieży i tych ludków (powinien zresztą był zawczasu WSZYSTKO o nich wiedzieć)? Mógł ich też rozpędzić zdalnie. Ha, ha, ha, dziś byle satelita szpiegowski potrafi ,,z nieba" obserwować nawet pierścionek na pulchnym paluchu biskupa, a bezzałogowy dron może np. jego pałac rozp3,14Rdolić w drobny mak.
Dodajmy, że mowa tu nie o byle kim, bo o samym Doskonałym, Miłosiernym, Wszechmogącym Ojcu Niebieskim, kochającym (,,miłującym") wszystkich ludzi przez siebie stworzonych - swoje dzieci! Zgodnie przecież z nauczaniem zawartym w tzw. Katechizmie Kościoła Katolickiego (jednym z największych zbiorów paraintelektualnych, mdląco-podniosłych 3,14Rdół, jakie religijnie zboczony umysł ludzki kiedykolwiek na swoje ośmieszenie i hańbę stworzył):
Ta ojcowska tkliwość Boga może być wyrażona w obrazie macierzyństwa, który jeszcze bardziej uwydatnia immanencję Boga, czyli bliskość między Bogiem i stworzeniem. Język wiary czerpie więc z ludzkiego doświadczenia rodziców, którzy w pewien sposób są dla człowieka pierwszymi przedstawicielami Boga.
Czasami jednak
immanencja Boga jest głęboko ukryta
i należy ją dopiero wydobyć...
|||||
|||
|
Oto sposób, w jaki zbrodniczy saKkrobiznes rozmnaża i hoduje trzodę wiernych, na której pasożytuje. Tu i teraz!
A ten PAN...
|||||
|||
|
z pewnością rozumie
naukowo-teologiczne powody,
dla których tamten Pan
pogonił w cholerę
sprytnych deweloperów.
Zresztą nadal roz3,14Rdala wszystko,
co przypomina ideę tej wieży.
co przypomina ideę tej wieży.
Robi to za pośrednictwem
swojego ziemskiego przedstawicielstwa -
sitwy sutannowych gangsterów -
ludzi z głową.
|||||
|||
|
ludzi z głową.
|||||
|||
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz