poniedziałek, 9 lutego 2015

ABSURDALIA RELIGIJNE - CZ. 1932

Pozwólcie, że spróbuję dać wam próbkę siebie prowadzącego taką rozmowę [jako chrześcijański fundamentalista]. Wydaje się, że moglibyśmy przeprowadzić tę rozmowę 500 lat temu. Ciężko się żyło 500 lat temu, wszędzie było mnóstwo rozpaczy, nieudane plony, rozprzestrzenianie się chorób... Ludzie doznawali gwałtownych i katastrofalnych zmian swojego położenia. Działo się to przed 500 laty, gdy doskonale rozumiano przyczynę takiego stanu rzeczy: były to czary! Szczęściem kościół wprowadził wielu bardzo energicznych ludzi, którzy zajęli się tą sprawą. Znaczyło to tyle, że każdego roku setki, a czasami tysiące kobiet palono żywcem za rzucanie uroków na swoich sąsiadów.

Proszę sobie teraz wyobrazić jak by to wyglądało, gdyby pięć, maksimum dziesięć procent ludzi zdawało sobie sprawę z tego, że sama wiara w magię, czary; wiara w dobre czarownice i złe czarownice jest niebezpiecznym urojeniem; że białe czarownice pomagając ludziom za pomocą ziół o właściwościach leczniczych, praktykowaniem położnictwa... nie stoją na solidniejszym gruncie niż czarne czarownice, które rzucają naokoło złe spojrzenia. Cały ten system wierzeń jest błędny. Proszę sobie wyobrazić krytykę, którą kierowano by pod adresem jego przeciwników - Nie, nie, macie problem z fundamentalistycznymi czarami, a tak naprawdę czary są bardzo subtelnie zróżnicowane; nie ma konfliktu pomiędzy nauką i czarami. Nauka zajmuje się prawami fizyki i przyczynowością fizyczną, natomiast czary zajmują się potężnymi urokami i wewnętrznymi powiązaniami rzeczy.

Mamy tu wyobrażenie, że nie wiedzieć dlaczego nie powinniśmy kwestionować tych wyraźnie błędnych idei z obawy, by nie obrazić ludzi, z obawy przed przechodzeniem do porządku dziennego nad ich rozpaczą, z obawy przed krytykowaniem pozostałych problemów świata...

Daleki jestem od twierdzenia, że religia jest jedynym problemem na świecie, jedynym źródłem ludzkich konfliktów; ale jakimś źródłem jest. Jesteśmy też ogromnie do niej przywiązani, przywiązani do niej emocjonalnie. Nie znosimy krytykowania jej, nawet wtedy, gdy ogłasza swoje najpodlejsze intencje, swoje najgroźniejsze przekonania.

Problem z Biblią polega na tym, że jakkolwiek będzie się dobierać jej fragmenty, bez względu na to, czy się je rozumie bardziej czy mniej dosłownie, zawsze będą one zawierać masę absurdów. Z niej właśnie ludzie czerpią wyobrażenia o tym, że homoseksualizm jest obrzydliwością, że małżeństwa homoseksualne są jedną z najistotniejszych kwestii moralnych naszych czasów. To wypływa z religii i wydaje mi się, że nadszedł czas, by zacząć poważnie na ten temat rozmawiać.
Sam Harris
(jest to zapis fragm. debaty Truthdig, '11; 
analogia ta ilustruje obronę religii 
przez fundamentalistów/apologetów)
 
                                                                                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz