FENOMENALNY ROZROST WCZESNEGO KOŚCIOŁA?
Można często zauważyć, że chrześcijańscy apologeci przedstawiają tak zwany ,,fenomenalny rozrost kościoła" jako argument na rzecz historyczności Jezusa. Otóż utrzymują oni, że wczesny kościół gwałtownie się rozrastał i rozprzestrzeniał po terytoriach cesarstwa rzymskiego. No i jedynym możliwym wyjaśnieniem tego zmieniającego świat rozwoje wypadków jest fakt, że musiało się wydarzyć coś rzeczywiście niezwykłego. Innymi słowy tym, co się działo było istnienie Jezusa i jego zmartwychwstanie.
Cóż, jest to jakiś argument i jestem pewien, że utwierdza on w wierze bardzo wielu chrześcijan, którzy sami są błogo nieświadomi dziejów historii starożytnej i tego, że ich wiara w Jezusa to próżne i niemądre urojenie. Z przykrością należy stwierdzić, że tak właśnie jest.
Przyjrzyjmy się bliżej temu zuchwałemu stwierdzeniu o fenomenalnym rozroście i szczegółowo je zbadajmy. Przede wszystkim skąd chrześcijanie czerpią informacje o tym rozroście kościoła? Oczywiście kierują się ku swojemu zbiorowi baśni - Nowemu Testamentowi, a zwłaszcza Dziejom Apostolskim. Nie należy w tym miejscu zapominać, że jest to fantastyka przedstawiająca wielokrotne pojawianie się aniołów, które interweniują w kluczowych momentach, by np. uwolnić apostołów z więzienia; Dzieje zawierają sporą dawkę cudownych uzdrowień, a nawet aktów przywracanie nieboszczyków do życia. Tak oto wygląda nasze źródło historyczne.
W Dziejach Apostolskich można znaleźć trzy pozostające w związku ze sprawą wersety. W Dz 1:15 mówi się nam, że podczas pierwszego święta Zesłania Ducha Świętego (tj. Zielonych Świątek) było zaledwie 120 wiernych. W Dz 2:41 twierdzi się, że po pierwszym kazaniu św. Piotra w ciągu jednego dnia nawróciło się 3000 osób. Natomiast po pierwszym ,,cudzie apostolskim", tych, którzy usłyszeli i uwierzyli było ponoć 5000, którą to liczbę chrześcijańscy apologeci bardzo ochoczo podwajają przez dodanie tyluż kobiet, otrzymując liczbę 10000!
Istotnie, trzeba przyznać, że ruch, którego liczebność wzrosłaby ze 120 do 10000 osób w ciągu kilku tygodni byłby faktycznie fenomenalny. Ale czy istnieje choćby cień prawdopodobieństwa, że te liczby są czymś więcej niż tylko wytworami rozgorączkowanej wyobraźni autora? Otóż jednym z kryteriów oszacowania może być liczba mieszkańców samej Jerozolimy. Stare miasto miało za murami powierzchnię mniejszą niż 2,5 kilometra kwadratowego. Dla porównania XIV-wieczny Londyn był też w większości wciąż zamknięty w murach rzymskich i miał powierzchnię dwa razy większą, a wiemy też dość dokładnie, że liczba mieszkańców Londynu w XIV w. wynosiła 80000. Zatem maksymalna liczba mieszkańców Jerozolimy prawie na pewno zawierała się w granicach 25-30 tysięcy. Czy wobec tego jakiś żydowski czy rzymski historyk albo gubernator nie zauważyłby, że jedna trzecia czy połowa mieszkańców miasta przeszła na nową wiarę? Nikt jednak takiej obserwacji nie poczynił.
Gdy szuka się namacalnych dowodów dotyczących wczesnego chrześcijaństwa, to nie znajdzie się ich wcale ani w Jerozolimie, ani Palestynie. Pierwsze takie dowody można znaleźć rozrzucone po wschodnich krańcach imperium, gdzie historyk i pierwszy gubernator Pliniusz zanotował swoje spotkanie z chrześcijanami u wybrzeży Morza Czarnego w początkach II w. Wczesne chrześcijaństwo odnajdujemy nie w Jerozolimie, a w Aleksandrii i na azjatyckich terytoriach cesarstwa rzymskiego. Współczesne badania historyczne mówią nam jedną rzecz - w swoim najwcześniejszym okresie chrześcijaństwo nie było jednolitym ruchem, a wielością grup pseudo i protochrześcijańskich. Pojawiły się one, jak można oczekiwać, w następstwie tego, co istniało i działo się wcześniej: żydowskich sekt apokaliptycznych, kultów boga-słońca, mitraizmu, kultu cesarza etc.
Tak zwany ,,fenomenalny rozrost kościoła" jest czczą gadaniną. Nawet pod koniec II w. luźno powiązane i często konkurujące ze sobą grupy liczyły od kilkudziesięciu do kilkuset członków w 40 czy 50 miastach na wschodzie imperium rzymskiego. Ogółem liczyły prawdopodobnie ok. 50000 w cesarstwie, którego populacja wynosiła jakieś 60 milionów. Prawdziwy rozrost kościoła nie był gwałtowny i nastąpił po uznaniu go oficjalną religią imperium, co zgrabnie zapewniło atrakcyjność kultowi Chrystusa.
Ten ,,fenomenalny rozrost kościoła" ani nie jest częścią historii, ani nie jest prawdą - jest po prostu kolejnym stekiem zdumiewających bzdur z Nowego Testamentu.
Można często zauważyć, że chrześcijańscy apologeci przedstawiają tak zwany ,,fenomenalny rozrost kościoła" jako argument na rzecz historyczności Jezusa. Otóż utrzymują oni, że wczesny kościół gwałtownie się rozrastał i rozprzestrzeniał po terytoriach cesarstwa rzymskiego. No i jedynym możliwym wyjaśnieniem tego zmieniającego świat rozwoje wypadków jest fakt, że musiało się wydarzyć coś rzeczywiście niezwykłego. Innymi słowy tym, co się działo było istnienie Jezusa i jego zmartwychwstanie.
Cóż, jest to jakiś argument i jestem pewien, że utwierdza on w wierze bardzo wielu chrześcijan, którzy sami są błogo nieświadomi dziejów historii starożytnej i tego, że ich wiara w Jezusa to próżne i niemądre urojenie. Z przykrością należy stwierdzić, że tak właśnie jest.
Przyjrzyjmy się bliżej temu zuchwałemu stwierdzeniu o fenomenalnym rozroście i szczegółowo je zbadajmy. Przede wszystkim skąd chrześcijanie czerpią informacje o tym rozroście kościoła? Oczywiście kierują się ku swojemu zbiorowi baśni - Nowemu Testamentowi, a zwłaszcza Dziejom Apostolskim. Nie należy w tym miejscu zapominać, że jest to fantastyka przedstawiająca wielokrotne pojawianie się aniołów, które interweniują w kluczowych momentach, by np. uwolnić apostołów z więzienia; Dzieje zawierają sporą dawkę cudownych uzdrowień, a nawet aktów przywracanie nieboszczyków do życia. Tak oto wygląda nasze źródło historyczne.
W Dziejach Apostolskich można znaleźć trzy pozostające w związku ze sprawą wersety. W Dz 1:15 mówi się nam, że podczas pierwszego święta Zesłania Ducha Świętego (tj. Zielonych Świątek) było zaledwie 120 wiernych. W Dz 2:41 twierdzi się, że po pierwszym kazaniu św. Piotra w ciągu jednego dnia nawróciło się 3000 osób. Natomiast po pierwszym ,,cudzie apostolskim", tych, którzy usłyszeli i uwierzyli było ponoć 5000, którą to liczbę chrześcijańscy apologeci bardzo ochoczo podwajają przez dodanie tyluż kobiet, otrzymując liczbę 10000!
Istotnie, trzeba przyznać, że ruch, którego liczebność wzrosłaby ze 120 do 10000 osób w ciągu kilku tygodni byłby faktycznie fenomenalny. Ale czy istnieje choćby cień prawdopodobieństwa, że te liczby są czymś więcej niż tylko wytworami rozgorączkowanej wyobraźni autora? Otóż jednym z kryteriów oszacowania może być liczba mieszkańców samej Jerozolimy. Stare miasto miało za murami powierzchnię mniejszą niż 2,5 kilometra kwadratowego. Dla porównania XIV-wieczny Londyn był też w większości wciąż zamknięty w murach rzymskich i miał powierzchnię dwa razy większą, a wiemy też dość dokładnie, że liczba mieszkańców Londynu w XIV w. wynosiła 80000. Zatem maksymalna liczba mieszkańców Jerozolimy prawie na pewno zawierała się w granicach 25-30 tysięcy. Czy wobec tego jakiś żydowski czy rzymski historyk albo gubernator nie zauważyłby, że jedna trzecia czy połowa mieszkańców miasta przeszła na nową wiarę? Nikt jednak takiej obserwacji nie poczynił.
Gdy szuka się namacalnych dowodów dotyczących wczesnego chrześcijaństwa, to nie znajdzie się ich wcale ani w Jerozolimie, ani Palestynie. Pierwsze takie dowody można znaleźć rozrzucone po wschodnich krańcach imperium, gdzie historyk i pierwszy gubernator Pliniusz zanotował swoje spotkanie z chrześcijanami u wybrzeży Morza Czarnego w początkach II w. Wczesne chrześcijaństwo odnajdujemy nie w Jerozolimie, a w Aleksandrii i na azjatyckich terytoriach cesarstwa rzymskiego. Współczesne badania historyczne mówią nam jedną rzecz - w swoim najwcześniejszym okresie chrześcijaństwo nie było jednolitym ruchem, a wielością grup pseudo i protochrześcijańskich. Pojawiły się one, jak można oczekiwać, w następstwie tego, co istniało i działo się wcześniej: żydowskich sekt apokaliptycznych, kultów boga-słońca, mitraizmu, kultu cesarza etc.
Tak zwany ,,fenomenalny rozrost kościoła" jest czczą gadaniną. Nawet pod koniec II w. luźno powiązane i często konkurujące ze sobą grupy liczyły od kilkudziesięciu do kilkuset członków w 40 czy 50 miastach na wschodzie imperium rzymskiego. Ogółem liczyły prawdopodobnie ok. 50000 w cesarstwie, którego populacja wynosiła jakieś 60 milionów. Prawdziwy rozrost kościoła nie był gwałtowny i nastąpił po uznaniu go oficjalną religią imperium, co zgrabnie zapewniło atrakcyjność kultowi Chrystusa.
Ten ,,fenomenalny rozrost kościoła" ani nie jest częścią historii, ani nie jest prawdą - jest po prostu kolejnym stekiem zdumiewających bzdur z Nowego Testamentu.
Kenneth Humphreys
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz