SPIESZMY SIĘ UCZYĆ LUDZI
TAK SZYBKO GŁUPIEJĄ
BEZ BIELMA NA OCZACH
TAK SZYBKO GŁUPIEJĄ
BEZ BIELMA NA OCZACH
Qrde, odnosi się nieodparte wrażenie, że w tutejszym sKkansenie - rządzonym obecnie przez głęboko wierzące i praktykujące, waciakowo-śmierdzącoonucowo-gumofilcowe, prawe i sprawiedlywe spektakularne elyty ętelektualne - rolę Panajezusa (opisanego poniżej) odgrywa Mały Watażka, przytulający do Swego Wielkiego Serca wszystkich tych (nawet byłe mordy zdradzieckie), którzy (bez względu na swoją przeszłą zachlapaną kartotekę) ukorzą się przed Nim, uznając Jego wspaniałość i wyrażając chęć włażenia służenia Mu. Ci zbawienia dostąpią.
---
Wiele osób wyobraża sobie Jezusa jako prawdziwie miłego człowieka, niosącego biednym, zrozpaczonym i zagubionym dobre słowo otuchy i nadziei. Czyż nie jest on tym samym facetem, który głosi miłość zarówno bliźniego, jak i wroga; zachęca do zwiększenia wysiłku przy wybaczaniu: ,,nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy"? Przecież jest oczywiste, że są to słowa wielkiego humanitarysty, nadzwyczajnego nauczyciela moralności.
Cóż, przykro mi kochani, ale ten rzekomy wzór cnót jest złudzeniem. Gdy tylko zdejmiecie bielmo z oczu, zdacie sobie sprawę, że za stylizowaną postacią Jezusa Pana kryje się w istocie surowy, nietolerancyjny despota, wygłaszający zjadliwe, niezwykle uproszczone i okrutne kredo.
Zacznijmy od jednej z najsłynniejszych maksym Jezusa o miłowaniu nieprzyjaciół. W takim jak tu kształcie uważałem ją zawsze za niezwykle idiotyczny nakaz. W najlepszym razie jest ekstrawagancką przesadą w odniesieniu do dość prostej zasady: traktuj swoich przeciwników w cywilizowany sposób, wrogów - po ludzku. Greccy filozofowie, na długo przed tym, jak podobne słowa włożono w usta Jezusowi, byli z pewnością świadomi takich koncepcji moralnego postępowania w zmaganiach ze swoimi adwersarzami.
Ale co to miłowanie nieprzyjaciół miałoby naprawdę oznaczać? Pójdźmy może śladem zachowań Jezusa. Jak on sam radził sobie ze swoimi wrogami? W ewangeliach Jezus często natyka się na osławionych uczonych w Piśmie i faryzeuszy, którzy, całkiem słusznie, kwestionują jego dziwaczne nauczanie i zachowania. Jak zatem Pan z niebios odpowiada? Miłością? Nie, wprost przeciwnie, przekleństwami i groźbami wiecznego potępienia. Człowiek słynący z potępiania hipokrytów sam jest hipokrytą.
Jezus dostatecznie jasno stwierdza, że jego miłość do wrogów odnosi się tylko do tych wrogów, którzy padną mu do stóp w uniżonej uległości. Twierdzi, że ich kocha... Owszem, ale tylko dlatego, że ukorzyli się przed jego absolutnym władczym majestatem: ,,Ten, kto nie uwierzy będzie potępiony." - mówi św. Marek.
I właśnie tak samo, jak tzw. ,,miłość" Jezusa jest pozbawiona skrupułów, pozbawiony skrupułów jest też jego odwet wobec tych, którzy odmawiają natychmiastowego ugięcia kolan. Jezus grozi całym miastom zniszczeniem i wiecznymi mękami za ich powściągliwość w uznaniu go swoim panem i władcą. Albo, jak to ujmuje św. Mateusz: ,,Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu."
Mamy tu do czynienia z brutalną etyką prymitywnego watażki, pewnego siebie u bram miasta oblężonego przez jego żądne krwi hordy: natychmiast uznajcie mnie za swego króla, a litościwie pozwolę, byście żyli dalej jako niewolnicy w moim królestwie. W przeciwnym razie wszyscy jak jeden umrzecie okropną, powolną śmiercią. I to jest Jezus - postać prezentowana małym dzieciom jako osoba, którą warto wielbić i czcić.
Przejdźmy teraz od wrogów, do osób nam najbliższych i najdroższych - rodziny. Znowu widzimy w postaci Jezusa tę samą nieprzyjemną cechę - naiwnie uproszczoną nietolerancję, całkowicie pozbawioną zwykłego ludzkiego współczucia. Według św. Mateusza Jezus zezwala na rozwód - mężczyźnie, rozumie się - tylko i wyłącznie ze względu na niewierność żony. Według św. Marka i św. Łukasza nawet ta opcja nie wchodzi w grę, bo ponowne małżeństwo jest aktem cudzołóstwa.
Cóż, jest to okrutna, nazbyt uproszczona i błędna etyka. Gdybyśmy mieli stosować się do tego nauczania, tak jak Kościół postępował w Europie przez stulecia, osoby w małżeństwie prawie na pewno stałyby często w obliczu dożywotniej egzystencji pośród rodzinnej przemocy psychicznej i fizycznej, tudzież kompletnej beznadziei. Dzisiaj zauważamy ograniczenia małżeństwa. Jesteśmy oświeceni. Słowa włożone w usta Jezusowi są odbiciem poglądów prymitywnej, barbarzyńskiej kultury.
Czy można powiedzieć o Jezusie, że jest strażnikiem niezachwianych wartości rodzinnych? W końcu głosi on brutalną doktrynę o tym, że osoba, która mówi źle o swoim ojcu lub matce powinna bezwzględnie zostać skazana na śmierć... Bądźmy jednak realistami! Czyż niektóre dzieci nie mają podstaw, by nie darzyć swoich rodziców szacunkiem? Normy moralne Jezusa są od początku do końca prymitywne, uproszczone, a ponad wszystko nieistotne z punktu widzenia XXI wieku.
Pocieszmy się jednak jeszcze raz faktem, że nie mamy tu do czynienia z prawdą czy wydarzeniami historycznymi. Jest to po prostu stek zdumiewających bzdur z Nowego Testamentu.
Cóż, przykro mi kochani, ale ten rzekomy wzór cnót jest złudzeniem. Gdy tylko zdejmiecie bielmo z oczu, zdacie sobie sprawę, że za stylizowaną postacią Jezusa Pana kryje się w istocie surowy, nietolerancyjny despota, wygłaszający zjadliwe, niezwykle uproszczone i okrutne kredo.
Zacznijmy od jednej z najsłynniejszych maksym Jezusa o miłowaniu nieprzyjaciół. W takim jak tu kształcie uważałem ją zawsze za niezwykle idiotyczny nakaz. W najlepszym razie jest ekstrawagancką przesadą w odniesieniu do dość prostej zasady: traktuj swoich przeciwników w cywilizowany sposób, wrogów - po ludzku. Greccy filozofowie, na długo przed tym, jak podobne słowa włożono w usta Jezusowi, byli z pewnością świadomi takich koncepcji moralnego postępowania w zmaganiach ze swoimi adwersarzami.
Ale co to miłowanie nieprzyjaciół miałoby naprawdę oznaczać? Pójdźmy może śladem zachowań Jezusa. Jak on sam radził sobie ze swoimi wrogami? W ewangeliach Jezus często natyka się na osławionych uczonych w Piśmie i faryzeuszy, którzy, całkiem słusznie, kwestionują jego dziwaczne nauczanie i zachowania. Jak zatem Pan z niebios odpowiada? Miłością? Nie, wprost przeciwnie, przekleństwami i groźbami wiecznego potępienia. Człowiek słynący z potępiania hipokrytów sam jest hipokrytą.
Jezus dostatecznie jasno stwierdza, że jego miłość do wrogów odnosi się tylko do tych wrogów, którzy padną mu do stóp w uniżonej uległości. Twierdzi, że ich kocha... Owszem, ale tylko dlatego, że ukorzyli się przed jego absolutnym władczym majestatem: ,,Ten, kto nie uwierzy będzie potępiony." - mówi św. Marek.
I właśnie tak samo, jak tzw. ,,miłość" Jezusa jest pozbawiona skrupułów, pozbawiony skrupułów jest też jego odwet wobec tych, którzy odmawiają natychmiastowego ugięcia kolan. Jezus grozi całym miastom zniszczeniem i wiecznymi mękami za ich powściągliwość w uznaniu go swoim panem i władcą. Albo, jak to ujmuje św. Mateusz: ,,Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu."
Mamy tu do czynienia z brutalną etyką prymitywnego watażki, pewnego siebie u bram miasta oblężonego przez jego żądne krwi hordy: natychmiast uznajcie mnie za swego króla, a litościwie pozwolę, byście żyli dalej jako niewolnicy w moim królestwie. W przeciwnym razie wszyscy jak jeden umrzecie okropną, powolną śmiercią. I to jest Jezus - postać prezentowana małym dzieciom jako osoba, którą warto wielbić i czcić.
Przejdźmy teraz od wrogów, do osób nam najbliższych i najdroższych - rodziny. Znowu widzimy w postaci Jezusa tę samą nieprzyjemną cechę - naiwnie uproszczoną nietolerancję, całkowicie pozbawioną zwykłego ludzkiego współczucia. Według św. Mateusza Jezus zezwala na rozwód - mężczyźnie, rozumie się - tylko i wyłącznie ze względu na niewierność żony. Według św. Marka i św. Łukasza nawet ta opcja nie wchodzi w grę, bo ponowne małżeństwo jest aktem cudzołóstwa.
Cóż, jest to okrutna, nazbyt uproszczona i błędna etyka. Gdybyśmy mieli stosować się do tego nauczania, tak jak Kościół postępował w Europie przez stulecia, osoby w małżeństwie prawie na pewno stałyby często w obliczu dożywotniej egzystencji pośród rodzinnej przemocy psychicznej i fizycznej, tudzież kompletnej beznadziei. Dzisiaj zauważamy ograniczenia małżeństwa. Jesteśmy oświeceni. Słowa włożone w usta Jezusowi są odbiciem poglądów prymitywnej, barbarzyńskiej kultury.
Czy można powiedzieć o Jezusie, że jest strażnikiem niezachwianych wartości rodzinnych? W końcu głosi on brutalną doktrynę o tym, że osoba, która mówi źle o swoim ojcu lub matce powinna bezwzględnie zostać skazana na śmierć... Bądźmy jednak realistami! Czyż niektóre dzieci nie mają podstaw, by nie darzyć swoich rodziców szacunkiem? Normy moralne Jezusa są od początku do końca prymitywne, uproszczone, a ponad wszystko nieistotne z punktu widzenia XXI wieku.
Pocieszmy się jednak jeszcze raz faktem, że nie mamy tu do czynienia z prawdą czy wydarzeniami historycznymi. Jest to po prostu stek zdumiewających bzdur z Nowego Testamentu.
Kenneth Humphreys
***
Dobry Jezu, a nasz Tyranie...
Dobry Jezu, a nasz Tyranie...
BIBLIA TYSIĄCLECIA
Nowy Testament
w roli głównej: Jezus Ch., Pan nasz i Władca
|||||
|||
|
Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie
przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z
jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową...
---
Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach.
---
Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich.
---
Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie.
---
Mówił więc do tłumów, które wychodziły, żeby przyjąć chrzest od niego: Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem?
---
Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście?Itd. itp. dobrotliwe słowa miłości.
Dziś, w atmosferze ,,powszechnej nagonki" na Kkorporację, słyszy się czasami z ust rozmaitych rozmamłanych ętelektualystów takie oto bełkotanie 3,14Rdolamento molto religioso: Ach, gdyby tylko kościół stosował się do biblijnych nauk Jezusa... WTF!? Rzecz w tym, że ta świątobliwa mafia od wieków aż nadto skrupulatnie stosuje się do owych nauk. Jeśli nie do ich litery (cóż, współczesne cywilizowane prawo stanowione zabrania barbarzyńskich praktyk nakazywanych przez prawo Boże), to na pewno do ich ducha! Wystarczy spojrzeć na bezwzględne, pozbawione ciepłego ludzkiego wyrazu, zacięte twarze tłustych, napuszonych Kkato-hersztów zwanych biskupami i posłuchać ich tryskających kojącym jadem kazań. Pan Ch. (gdyby istniał) na pewno byłby z nich molto dumny.
ARE YOU READY TO...
LOVE THY LORD?
PODAJ DALEJ!
BIBLIA TYSIĄCLECIA
Nowy Testament
Ew. wg. św. Marka, rozdz. 16, w. 16
Ew. wg. św. Marka, rozdz. 16, w. 16
Kto uwierzy i przyjmie chrzest,
będzie zbawiony;
a kto nie uwierzy,
będzie potępiony.
PODAJ DALEJ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz