poniedziałek, 20 listopada 2017

ABSURDALIA RELIGIJNE - CZ. 2947

SPIESZMY SIĘ UCZYĆ LUDZI
TAK SZYBKO GŁUPIEJĄ
 PRZEKLEŃSTWO WIARY  
Witam!

Przede wszystkim chciałbym się zwrócić do tych wszystkich, którzy wciąż piszą do mnie, mówiąc, że jestem w błędzie, gdy twierdzę, iż chrześcijanie rodzą się mając dług u Jezusa - czyż nie zdaję sobie sprawy, że właśnie ten dług już został spłacony
przez Jezusa? O naturalnie, tak samo jak bank spłaca twój bieżący dług, tyle że potem musisz pieniądze temu bankowi oddać, bo jak nie, to...

Podobnie tu, jak się zdecydujesz kiwnąć Jezusa na długu, który masz u Niego, długu, który pokrył On swoją drogocenną krwią, to, no cóż, przyjacielu, będziesz miał wielkie problemy. Prawdę mówiąc ,,wielkie" to prawdopodobnie zbyt małe słowo na określenie tarapatów, w jakich się znajdziesz, jeśli odrzucisz Go jako swojego zbawiciela:  będziesz się smażył przez całą wieczność - to nie żarty, ponieważ wieczność nie ma końca, a wiemy to na pewno, bo zmierzono wieczność i wyszło wyraźnie, że
końca nie ma. To właśnie cię czeka: wieczne, niewyobrażalne cierpienia, a Jezus nie kiwnie palcem w bucie, żeby coś zrobić. Dlaczego? Ano dlatego, że ma to w dupie! Tak właśnie mocno cię kocha. Myślę, że po tych 2000 lat, jeśli już, to On jest nam winien jeszcze jedno ukrzyżowanie - nie można w nieskończoność wozić się na chwale z przeszłości. Co On sobie wyobraża, że jest Woody Allenem?

W każdym razie chciałbym przy tej okazji powiedzieć parę słów na temat wiary, która, jak sądzę, ma potencjał do podstępnego zniewalania nas. Sądzę też, że ,,wiara" jest niebezpiecznym i mylącym słowem. Zawiera ono dwa całkowicie odrębne składniki, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Jeden jest dobry, drugi zły. Jeden nazywa się duchowość, drugi religia. Jeden jest prywatnym doznaniem, drugi publicznym utrapieniem. Jeden prowadzi do samowiedzy, drugi do dogadzania sobie na koszt wszystkich. W jednym nie ma przymusu, natomiast istnienie drugiego zależy od przymusu. Jeden jest osadzony w niewinności, drugi w poczuciu winy. Jeden afirmuje życie, drugi czci śmierć.

Trudno sobie wyobrazić dwie bardziej różniące się od siebie kwestie, a jednak z jakiegoś powodu zawsze są nam sprzedawane łącznie w pojedynczym pakiecie, pod szyldem wiary. Jeśli bierzesz jeden, to musisz też wziąć drugi. Trochę tak, jak gdyby sklep zoologiczny dodawał
gratis grzechotniki do każdego sprzedawanego królika.

Nie twierdzę, że życie nie zawiera więcej niż można bezpośrednio zobaczyć, bo zawiera. Nauka już nam to pokazała. Okazuje się, że w świecie subatomowym praktycznie nic, jeśli w ogóle można to zrozumieć, nie występuje w stanie stałym, a niektóre cząstki są tak nieprzewidywalne, że nawet nie jesteśmy pewni, czy w ogóle istnieją. Wydaje się, że jednocześnie istnieją i nie istnieją - trochę jak demokracja zachodnia... Ale może to tylko moje wymysły.

No cóż, w każdym razie jest jasne, że jesteśmy częścią rzeczywistości, którą nie do końca rozumiemy. I jeśli istnieje jakaś siła życiowa, a nie oszukujmy się, musi istnieć, bo inaczej nie byłoby życia, to jest całkiem naturalną rzeczą, że chcielibyśmy się z nią jakoś połączyć - przecież każdy bardzo chce żyć, nieprawdaż? Ale nie ma żadnego dowodu na to, że wymaga ona oddawania jej czci czy innego służalczego zachowania lub że jesteśmy w centrum jej uwagi albo że mamy dla niej znaczenie większe niż jakikolwiek inny organizm na ziemi, w tym wszechświecie czy w jakimkolwiek innym, dlatego w tym sensie powinniśmy naprawdę dać sobie na luz.

Dodatkowo musimy przestać udawać, że cała ta stworzona przez ludzi otoczka religii albo, jak wolicie, te ozdobne akcesoria są czymś więcej. Mówię o Piśmie, dogmatach, rytuałach, proroctwach, prawie religijnym; o tych wszystkich rzeczach, które poskładano razem, żeby nadać religii swego rodzaju strukturę. I trzeba uczciwie przyznać, że tylko po to tam są, nieprawdaż? Odrobinę jak ubieranie niewidzialnego człowieka: jak tylko ma na sobie jakieś ubranie, to go widać, ale oczywiście nie jego samego widać, a tylko to ubranie. I w tym cały problem. Wszyscy mają taką obsesję na punkcie tego pieprzonego ubrania, że zapomnieli, czy kiedykolwiek w ogóle ktoś w nim był.

Jeśli jesteś człowiekiem uduchowionym, to nie potrzebujesz religii i o tym wiesz. Nie jesteś też zainteresowany wciskaniem swojej wiary innym. Jeśli zaś nie jesteś człowiekiem uduchowionym, to co do cholery robisz na klęczkach, modląc się jak idiota, niczym jakiś pies, nauczony jak coś robić, ale nie rozumiejący po co. Podnieś się i przestań robić z siebie durnia, bo twoja wiara nie jest cnotą - jest wadą. Jest niewolnikiem dogmatu, biblijnych pewników, które i tak są otwarte na tendencyjną ludzką interpretację.

Dalej, jestem pewien, że nawet ty dostrzegasz oczywistą skazę takiego układu. Ponadto wiara na sposób Alicji w krainie czarów definiuje i ocenia
siebie samą stosownie do braku dowodów. Im mniej dowodów, tym więcej wymaga się wiary i, nie wiedzieć dlaczego, tym bardziej warta jest ona szacunku i poważania, nie mówiąc o wielkiej ilości publicznych pieniędzy, hojnych ulg podatkowych czy swobodzie w wypełnianiu umysłów niewinnych małych dzieci agresywnymi zabobonami i pozbawionym podstaw strachem, co w moim pojęciu jest prawdziwym przekleństwem wiary. Jest czymś, co hańbi nas z pokolenia na pokolenie; ten podły sposób, w jaki pozwalamy, żeby religię wmuszano dzieciom, gwałcąc ich prawa człowieka i hipnotyzując je niemal od urodzenia; przejmując kontrolę nad ich życiem i przekształcając je w mini chrześcijan, mini muzułmanów, mini żydów, zanim w ogóle zdążą się same zorientować, o co w tym wszystkim chodzi.

Wszyscy żyjemy w tych cywilizowanych czasach XXI wieku, prawda? Prawa człowieka są dla nas wszystkim. Stajemy na głowie, żeby dać rekompensatę każdemu przygodnemu cwaniakowi, każdej przestępczej szumowinie, której najdroższe uczucia zostały zranione, ale nie przejmujemy się prawami dzieci, których umysły inni wtłaczają w ciasne ramy i w ten sposób je deformują, zanim zdążą się one całkowicie rozwinąć, jak gdyby obcinali pączki kwiatów przed okresem ich kwitnienia.  Nie jest to nic innego, jak zbrodnia przeciwko ludzkości i kiedyś będzie sprzeczna z prawem. Powiedzcie to Jezusowi, jeśli Go spotkacie, i powiedzcie Mu ode mnie, żeby poszedł przygwoździć się do najbliższego drzewa.

Pokój! I, kto wie, może kiedyś... cywilizacja
.
Pat Condell
ARE YOU READY TO...
AGREE WITH HIM?

PODAJ DALEJ!

                                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz