---

Ludzie religijni często mówią, że ateiści są wyzuci z zasad, ponieważ nie posiadają żadnego przewodnika moralnego. Jeżeli w to  wierzysz, to pozwól, że o coś zapytam. Otóż jeśli jesteś  chrześcijaninem, to istnieje prawdopodobieństwo, że Biblia jest twoim przewodnikiem moralnym; ale czy cała Biblia, czy tylko jej część...? Są nim tylko te dobre fragmenty, prawda? Te fragmenty, które starannie wybrałeś, bo oczywiście gdybyś chciał żyć w społeczeństwie wzorowanym na  Księdze Kapłańskiej, gdzie ludzie są kamienowani i okaleczani z  obłąkańczych i banalnych powodów, to mógłbyś  po prostu przeprowadzić się do  Iranu.
Ale w jaki sposób decydujesz które fragmenty z Biblii  są dobre, a które złe? Co jest dla ciebie tym  przewodnikiem moralnym?  Biblia? No cóż, chyba nie? Gdyby tak było, to po prostu przyjąłbyś  wszystko, co złe i dobre, czego Biblia wyraźnie od ciebie oczekuje, bo gdyby  było inaczej, nie zawierałaby niczego złego, prawda? Ale nie, ty tak  nie postępujesz: przeciwstawiasz się Biblii; odsiewasz to, co złe i odrzucasz z powodu jego prymitywnego barbarzyństwa. Krótko mówiąc, edytujesz Biblię, żeby pasowała do twojej wrażliwości.
Zatem  skąd się bierze ten przewodnik moralny, który stawia twój autorytet przed słowem Biblii? Musi pochodzić z pewniejszego źródła niż Biblia,  nieprawdaż? Te sprawy tak zazwyczaj się mają i oczywiście tak jest też w tym  przypadku - pochodzi on od ciebie. Ty jesteś tym pewniejszym źródłem. Przestępcy zawiadujący religią nie chcą, żebyś o tym wiedział  czy zgodnie z tym postępował, bo wówczas ich wpływ na ciebie byłby zerowy. Jednak dowody są niezbite. Oddzieliłeś wszystko, co dobre od  złego bez pomocy Biblii; zrobiłeś to wbrew woli wyrażonej w Biblii i  całkowicie samodzielnie, bo czy tego chcesz, czy nie, masz sumienie, a to znaczy, że jesteś w stanie odróżnić dobro od zła bez pomocy Pisma i  nie ma co do tego cienia wątpliwości.
Czyli w  istocie rzeczy Biblia nie jest twoim przewodnikiem moralnym, ty nim  jesteś. Nie ona jest twoją busolą moralną, ty nią jesteś. I jedyną wiarą, jakiej potrzebujesz jest wiara w siebie. O jakiż  radosny dzień!
Pat Condell 
---
 Siostra Sabrina 14 września 2012 11:11
 Siostra Sabrina 14 września 2012 11:11
 zola 21 sierpnia 2013 19:55
 zola 21 sierpnia 2013 19:55
 dr Val D. Mar 21 sierpnia 2013 20:27
 dr Val D. Mar 21 sierpnia 2013 20:27
 Siostra Sabrina 14 września 2012 11:11
 Siostra Sabrina 14 września 2012 11:11
Piękne! Nic dodać nic ująć. Ten tekst powinien stać się lekturą obowiązkową w szkołach ... jak i wiele innych z tego blogu.
 zola 21 sierpnia 2013 19:55
 zola 21 sierpnia 2013 19:55
Mając ludzkie na życie spojrzenie, 
kierując się w życiu sumieniem,
jak można krzywdzić bliźniego,
obrzucając go kamieniem.
Jak widać w obecnej etyce,
Biblię należy poddawać solidnej krytyce.
Z tego jasno zaś wynika,
że nie Biblia stawiana jest nam za przewodnika.
Ona mówi o przeszłości, my - żyjemy dla przyszłości.
kierując się w życiu sumieniem,
jak można krzywdzić bliźniego,
obrzucając go kamieniem.
Jak widać w obecnej etyce,
Biblię należy poddawać solidnej krytyce.
Z tego jasno zaś wynika,
że nie Biblia stawiana jest nam za przewodnika.
Ona mówi o przeszłości, my - żyjemy dla przyszłości.
 dr Val D. Mar 21 sierpnia 2013 20:27
 dr Val D. Mar 21 sierpnia 2013 20:27
Od Biblii wolę
moralną buzolę
;) Pzdr
moralną buzolę
;) Pzdr
 Zola 21 sierpnia 2013 21:01Łaaa :*)) Wstawiłabym Twoją notkę do ogólnej katechezy, o niebo jest lepsza, niźli "etyczne" klesze protezy. Wszak za nimi winny pójść w przykładzie czyny, a nie tylko bogobojne miny. Zola 21 sierpnia 2013 21:01Łaaa :*)) Wstawiłabym Twoją notkę do ogólnej katechezy, o niebo jest lepsza, niźli "etyczne" klesze protezy. Wszak za nimi winny pójść w przykładzie czyny, a nie tylko bogobojne miny.
 serdeczności*))
