wtorek, 17 marca 2015

ABSURDALIA RELIGIJNE - CZ. 1968

Przez większość ostatnich 2000 lat istnienie Jezusa jako postaci historycznej rzadko było podawane w wątpliwość. Oczywiście przez większość tego czasu takie wątpliwości skutkowałyby wczesną i bolesną śmiercią za herezję. Nawet w znacznie późniejszych czasach efektem kwestionowania założenia o Jezusie jako postaci historycznej byłaby zniszczona kariera i społeczny ostracyzm. Dzisiaj oczywistą tego paralelą byłby łatwy do przewidzenia los pisarza czy uczonego w Arabii Saudyjskiej albo w Pakistanie, który by kwestionował wyobrażenia dotyczące proroka Mahometa. To właśnie z takiej religijnej tradycji brutalnej nietolerancji wynika szeroko rozpowszechnione wyobrażenie Jezusa jako postaci historycznej.

Oczywiście dziś na liberalnym Zachodzie możemy podważać wyobrażenia o Jezusie, ale wciąż żyjemy w cieniu 2000-letniej wymuszonej prawomyślności. W większości dzisiejsza nauka (zwłaszcza archeologia) osłabiła biblijne przypuszczenia i zepchnęła religię do defensywy, ale książki w obronie historycznego Jezusa autorstwa naukowców głównego nurtu wciąż zapełniają półki.

Jednak ci naukowcy nigdy nie ustanawiają niezbitych dowodów na istnienie historycznego Jezusa. Raczej usiłują nam powiedzieć, kim w ich przekonaniu Jezus był w oparciu o te elementy  biblijnej opowieści, które oni osobiście uznają za prawdziwe. Większość naukowców na przykład ignoruje najbardziej zdumiewające cuda jako nieistotne pobożne dodatki, ale utrzymuje, że reszta jest prawdą. Jednak fikcja literacka pozostaje fikcją literacką, z cudami czy bez. Nie ma świeckich źródeł o życiu Jezusa. Najlepsze co mamy zostało wydobyte z ewangelii. 

Takiej samej techniki można by użyć dla pokazania, że istniał historyczny Superman. Odrzucilibyśmy oczywiście wszystkie jego nadzwyczajne zdolności, a wtedy nie byłoby trudno uwierzyć, że mężczyzna o nazwisku Clark Kent istniał; że został adoptowany jako niemowlę, a później przeprowadził się z małego miasteczka do wielkiego miasta i został reporterem. Moglibyśmy nawet znaleźć jego nazwisko w książce telefonicznej. Ale jeśli w ogóle nauczyliśmy się czegoś z tej marnej tradycji, która rozciąga się od czasów sprzed von Dänikena i jego ,,Wspomnień z przyszłości" do czasów po ,,Kodzie Da Vinci", to tego, że można garść marginalnych i ponoć ukrytych szczegółów tak zgrabnie zaaranżować, by sklecić z nich wszystko.

Ale pozwolę sobie przedstawić prosty dowód na poparcie tezy, że Jezus jest wymysłem, polegający na spojrzeniu na to, co faktycznie zdarzyło się w tamtych wczesnych wiekach. Chrześcijaństwo nie podbijało znanego nam świata jak jakaś niepowstrzymana siła nadprzyrodzona promieniująca z Jerozolimy po ukrzyżowaniu. Wyłaniało się ono powoli i fragmentarycznie, jak chwasty opanowujące zaniedbany ogród. Pojawiało się w różnorodnych formach w rozmaitych miastach znacznie od siebie oddalonych. Nie posiadało spójnej teologii. Nie było zgody co do historycznego Jezusa. Gdyby Jezus istniał, taka sytuacja nie miałaby miejsca. Realia wczesnego chrześcijaństwa dowodzą, że on nie istniał. Są to po prostu kolejne bzdury z Nowego Testamentu. 
Kenneth Humphreys

                                                                                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz