Każda katedra czy klasztor miały swoich tytularnych świętych, a każdy święty swoją legendę, sfabrykowaną dla wzbogacenia kościołów pod jego protekcją, przez wyolbrzymianie jego zalet, cudów i w konsekwencji jego zdolności służenia tym, którzy płacą szczodrze za jego protekcję. Wielu z tych świętych było postaciami urojonymi; czasami jakaś błędna inskrypcja dodawała nazwisko do kalendarza, a czasami, jak się twierdzi, ten czy ów pogański bóg był zaskoczony towarzystwem, do którego został wprowadzony i rytuałami, którymi był honorowany.
Henry Hallam
Jak na tamte czasy odważny jegomość. Jeszcze bowiem za jego żywota grillowano na stosie.
OdpowiedzUsuńWspółczesne pokolenia poszły dalej. Odzierają z mitologicznej politury Chrystusa, a i istnienie pierwowzoru imieniem Jehoszua też kontestują.
I słusznie, bo żaden śmiertelnik nie jest w stanie udźwignąć tego brązownictwa. A bogów ono kompromituje.
Co do moralności kanonizowanych najlepiej charakteryzuje ich porzekadło;
,,Każdy święty ma swoje wykręty''.
Rzecz dotyczyła ekspresyjności...żywotów.
Artur Pocieszko.