Potrafię świetnie radzić sobie bez Boga tak w życiu, jak i w malarstwie, ale nie mogę, nawet jeśli cierpię, poradzić sobie bez czegoś, co jest większe ode mnie - mojego życia, zdolności tworzenia.
Vincent van Gogh
***
Nie. Proszę sobie wyobrazić, że wierzę w coś znacznie wspanialszego.
Artur Rubinstein
(odpowiadając w wywiadzie na pyt.: Czy wierzy pan w Boga?)
***
Trzy żarliwe uczucia, proste, acz niezwykle silne kierowały moim życiem: pragnienie miłości, poszukiwanie wiedzy i nieznośny smutek z powodu cierpienia ludzkości. Te uczucia, jak silny wiatr, popychały mnie to tu, to tam, chimerycznym kursem, po oceanie udręki, aż po horyzont rozpaczy.
Przede wszystkim poszukiwałem miłości, bo przynosi uniesienie - uniesienie tak wielkie, że często byłbym poświęcił całą resztę życia w zamian za kilka godzin tej radości. Ponadto poszukiwałem jej dlatego, że uwalnia od samotności - tej okropnej samotności, w której drżąca świadomość spogląda sponad krawędzi świata w zimną, bezdenną czeluść. I wreszcie poszukiwałem jej dlatego, że w związku opartym na miłości widziałem, w mistycznej miniaturce, zapowiedź wizji nieba, którą święci i poeci sobie wyobrażali. Oto czego poszukiwałem i oto co, choć może się to wydawać zbyt piękne w ludzkim życiu, w końcu znalazłem.
Z jednakową namiętnością poszukiwałem wiedzy. Pragnąłem poznać serca ludzi. Pragnąłem się dowiedzieć dlaczego gwiazdy świecą. I pragnąłem pojąć tę pitagorejską moc, dzięki której liczby panują nad ciągłymi zmianami. Odrobinę tego, choć niezbyt wiele, osiągnąłem. Miłość i wiedza, w miarę jak były osiągalne, prowadziły wprost ku niebu.
Jednak smutek zawsze sprowadzał mnie na ziemię. Echa okrzyków bólu rozbrzmiewają w mym sercu. Głodne dzieci, ofiary torturowane przez oprawców, starzy bezradni ludzie - znienawidzony obowiązek ich synów - i cały ogrom samotności, ubóstwa i bólu zamieniają w kpinę to, czym życie ludzkie być powinno. Pragnę umniejszyć zło, ale nie mogę i też cierpię.
Takie było moje życie. Uważałem je za warte przeżycia i z ochotą przeżyłbym je jeszcze raz, gdyby mi taką możliwość dano.
Przede wszystkim poszukiwałem miłości, bo przynosi uniesienie - uniesienie tak wielkie, że często byłbym poświęcił całą resztę życia w zamian za kilka godzin tej radości. Ponadto poszukiwałem jej dlatego, że uwalnia od samotności - tej okropnej samotności, w której drżąca świadomość spogląda sponad krawędzi świata w zimną, bezdenną czeluść. I wreszcie poszukiwałem jej dlatego, że w związku opartym na miłości widziałem, w mistycznej miniaturce, zapowiedź wizji nieba, którą święci i poeci sobie wyobrażali. Oto czego poszukiwałem i oto co, choć może się to wydawać zbyt piękne w ludzkim życiu, w końcu znalazłem.
Z jednakową namiętnością poszukiwałem wiedzy. Pragnąłem poznać serca ludzi. Pragnąłem się dowiedzieć dlaczego gwiazdy świecą. I pragnąłem pojąć tę pitagorejską moc, dzięki której liczby panują nad ciągłymi zmianami. Odrobinę tego, choć niezbyt wiele, osiągnąłem. Miłość i wiedza, w miarę jak były osiągalne, prowadziły wprost ku niebu.
Jednak smutek zawsze sprowadzał mnie na ziemię. Echa okrzyków bólu rozbrzmiewają w mym sercu. Głodne dzieci, ofiary torturowane przez oprawców, starzy bezradni ludzie - znienawidzony obowiązek ich synów - i cały ogrom samotności, ubóstwa i bólu zamieniają w kpinę to, czym życie ludzkie być powinno. Pragnę umniejszyć zło, ale nie mogę i też cierpię.
Takie było moje życie. Uważałem je za warte przeżycia i z ochotą przeżyłbym je jeszcze raz, gdyby mi taką możliwość dano.
Bertrand Russell
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz